Sierpniowe pstrągi.

Zbliżający się koniec sierpnia to dla każdego pstrągarza prawdziwa trauma. Już niedługo przyjdzie z łezką w oku odstawić ulubioną wędkę w kąt i czekać na wiosnę. Oczywiście dla wielu przedłużeniem sezonu są trocie, dla innych lipienie. Każdy rasowy miłośnik czarnych kropek wie jednak dokładnie o czym mówię – to już nie to samo!

Powodzenie w tych ostatnich dniach zależy w dużym stopniu od pogody. Szansa złowienia okazu jest wprost proporcjonalna do spadku temperatury w nocy. Im zimniej nad ranem – tym żerowanie  pstrągów intensywniejsze. Oczywiście są łowiska w Polsce, w których ryby te doskonale biorą przez cały sezon. Są to rzeki zasilane licznymi źródłami. Jak wiadomo temperatura wody wypływającej takim źródłem zawsze jest bardzo niska.

Chłodny, zamglony, sierpniowy poranek zwykle wróży dobre połowy!

Tak więc nawet mimo największych upałów, woda w takich strumieniach ma temperaturę nie przekraczającą 20*C. Zależy to również od tego, w jakim terenie płynie rzeka. Jeśli brzegi porastają wysokie drzewa, które osłaniają lustro wody przed promieniami słonecznymi a dno porośnięte jest falującymi kępami moczarki i mchu wodnego, pstrągi nic sobie nie robią nawet z największych upałów. Czynnikiem, który oprócz temperatury wody, równie mocno determinuje intensywność żerowania pstrągów jest zawartość tlenu w wodzie. Im więcej kaskad i naturalnych spiętrzeń, im więcej żwirowych wypłyceń, tym więcej w wodzie życiodajnego tlenu. Konkluzja jest prosta – od  meliorantów na naszej rzece pstrągowej – uchowaj nas Panie!

W takich "okolicznościach przyrody" nawet średni pstrąg jest wspaniałą nagrodą!

Rekordowy sierpień

Analizując zgłoszenia rekordowych połowów potokowca łatwo zauważyć, że właśnie w sierpniu łupem najwytrwalszych tropicieli kropkowańców są największe okazy. Dlaczego najwytrwalszych? Otóż pstrąg końca sezonu to przeciwnik trudny i wymagający. Z jednej strony musi nabrać sił przed zbliżającym się tarłem ale jednocześnie ma za sobą pokaźny bagaż całosezonowych doświadczeń. Liczne spotkania z wędkarzami, którzy największe sztuki potrafią tropić do skutku, robią swoje. Taki okaz, który spadł z niejednego już haka nie jest łatwy do oszukania. Dodatkowym utrudnieniem są tzw. okoliczności przyrody. Rzeka jest mocno zarośnięta. Na odcinkach pozbawionych nadbrzeżnych drzew często całe dno porośnięte jest roślinnością zanurzoną. Brzegi zaś to plątanina trzcin, pokrzyw i innego „zielonego tałatajstwa”, tworząca istną dżunglę broniącą dostępu do nurtu. Dodatkowo, wypełnienie koryta rzeki roślinami powoduje znaczne podniesienie się poziomu wody i podtopienia brzegów. Amator pstrągów musi więc dodatkowo zmagać się bagnistymi pułapkami, które jeszcze parę miesięcy wcześniej w ogóle nie istniały. Tak więc łatwo nie jest. Jeśli chodzi o mnie jednak, to właśnie skuteczne sierpniowe połowy pstrągów uważam za szczyt umiejętności i esencję pstrągowania. To jest po prostu to – co tygrysy lubią najbardziej! Z uwagi na specyficzne warunki połowu, aby mieć szansę na sukces należy jednak spełnić kilka warunków. Im trudniejsze łowisko tym większe znaczenie mają najdrobniejsze nawet detale.

Aby prawidłowo zaprezentować przynętę sprytnemu, sierpniowemu pstrągowi, w wielu miejscach trzeba wejść do wody.

Po pierwsze sprzęt

W zasadzie ulubiona wędka powinna nam służyć przez cały rok. Jej długość i akcja to sprawa indywidualna. Każde rozwiązanie ma ponadto plusy i minusy. Krótki kij mocno utrudnia manewrowanie przynętą i hol ryby. Długi zaś przeszkadza w poruszaniu się w nadbrzeżnej dżungli. Osobiście używam głównie kija o długości 2,35 m. Tylko łowiąc na odcinkach łąkowych wybieram, i to rzadko, raczej dłuższy – 2,6 – 2,7 m. Oczywiście na rzekach typu San czy Dunajec problem nie występuje. Tam przyda się wędka dłuższa, pozwalająca daleko posłać niewielką przynętę.

Dobrych kołowrotków pstrągowych nie ma na rynku wiele ale da się coś wybrać. Musi być mały, szybki, z doskonale działającym kabłąkiem i hamulcem. Największym problemem jest zwykle kabłąk, który musi lekko zamykać się w każdym położeniu.

Plecionka czy żyłka to kolejne pytanie na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Nie mam wątpliwości, że w czystej wodzie część pstrągów rezygnuje z ataku na przynętę zawiązaną do plecionki. Niestety łowiąc na mocno zarośniętych latem odcinkach łąkowych, gdzie na dodatek w każdej chwili muszę liczyć się z braniem ryby w granicach rekordu Polski, używam „sznurka”. Wiem, że mam przez to mniej brań ale za to większą szansę w starciu z wymarzonym okazem. Na mniejszych rzekach wystarczy oczywiście dobra żyłka. Optymalna grubość to dla plecionki 0.10 – 0.12 mm a dla żyłki 0.23 – 0.25 mm.

Sierpniowe kropkowańce są zwykle w świetnej kondycji. Trzeba przygotować się więc na walkę z trudnym przeciwnikiem!

Przynęty to oczywiście temat rzeka. Podstawowy zestaw na koniec sezonu może zawierać pełen przegląd ich typów i rodzajów.  Mój sierpniowy pewniak to jednak wobler. Przynęta ta odpowiednio dobrana do łowiska daje niesamowite wprost możliwości. Modele pływające są niezastąpione do spławiania pod nawisy krzaków i w „zielone tunele” trzcin. Tonące sprawdzają się świetnie prezentowane metodą „przepływankową” w korytarzach między falującą roślinnością. Głęboko nurkujące modele nie mają sobie równych w prowokowaniu ryb schowanych pod nawisami, w głębokich podmyciach i pod „zwałkami”. W takich miejscach skutkuje często długie „granie” woblerem pstrągowi na nerwach.

Ten okaz potokowca nie oparł się "postawionej" w podmyciu imitacji głowacza!

Jedno jest jednak pewne. Późną wiosną i latem z reguły najlepiej działają małe przynęty – obrotówki nr 1-2, malutkie „sierściuchy” czy 4 - 6 cm woblerki i wahadłówki. Przed końcem sezonu największe sztuki łowiłem natomiast raczej na woblery o długości 6 – 7 cm. Pamiętajmy przy tym, że pstrągi mają doskonały wzrok. Podstawa to rzecz jasna właściwa prezentacja przynęty. W ostatnim momencie decydować mogą jednak takie drobiazgi jak wielkość agrafki przy woblerze czy jego kolor. W mojej rzece na przykład, w której ważnym elementem diety okazów są piekielnice i jelce, doskonale działają kolory imitujące te ryby – jasne, srebrne a ostatnio z perłową holografią.

Co poza tym? Oczywiście okulary polaryzacyjne. Oczywiście mały podbierak pozwalający przetrzymać pstrąga aby zrobić sobie z nim zdjęcie. Oczywiście niewielkie szczypce do odczepiania ryb. Peanów chirurgicznych nie polecam. Nadają się one do haczyków muchowych.

Dla mnie szczególnie ważnym elementem zestawu sierpniowego łowcy pstrągów są długie buty do brodzenia. Oczywiście idealnie jeśli są one rzeczywiście wykonane z legendarnego już, oddychającego  materiału Goretex. Pozwala on na wielogodzinne przedzieranie się przez krzaki w wysokich temperaturach. Zawsze się trochę spocimy ale różnice użytkowe między podróbkami a wysokiej klasy „gore” są ogromne. Zalet buto-spodni jest wiele. Po pierwsze więc umożliwiają one wchodzenie do rzeki bez specjalnej troski o jej głębokość. Przydaje się to nie tylko w przypadku odczepiania cennych przynęt. Dysponując takimi spodniami wskakujemy do rzeki w dowolnym momencie odzyskując przewagę nad walczącym okazem. Jeśli dodatkowo nasz plecak jest również wodoodporny, w sytuacji ekstremalnej możemy nawet planować przepłynięcie na drugi brzeg. Zaciśnięte w pasie buto-spodnie i krótka kurtka na wierzchu spowodują, że w ciągu kilku sekund woda nie zdoła dotrzeć zbyt głęboko.

Bez długich butów w wielu miejscach po prostu nie mamy szans właściwie podać przynęty!

Podstawową zaletą spodni dla mnie jest jednak możliwość doskonałej prezentacji przynęty. Łowiąc na odcinku leśnym wiele razy zmieniam brzeg, w zależności od układu kolejnego miejsca wartego uwagi. Oczywiście ma to sens jeśli nie łowimy z kolegą i idziemy w górę – pod prąd. Wchodzenie do rzeki przy łowieniu w dół powoduje spłoszenie ryb na co najmniej kilkadziesiąt metrów.

Nawet jednak idąc nurtem w górę, robimy to wolno i ostrożnie. Stare pstrągi są bardzo wyczulone na tego rodzaju sygnały i reagują w wiadomy sposób. 
Możliwość oddawania rzutów stojąc w nurcie rzeki pozwala na unikalną prezentację przynęty. Taką, której nie zastosował jeszcze żaden wędkarz przed nami. To z kolei zwiększa nasze szanse na branie ryby, której żaden z nich nie złowił. Większość miejscówek nie wymaga oczywiście wchodzenia do wody i nie ma sensu tego robić na siłę.

Gdzie ich szukać?

Miejsca zajmowane przez sierpniowe okazy są dość łatwe do rozszyfrowania. Podwyższona temperatura wody powoduje, że pstrągi szukają miejsc, w których jest ona choć odrobinę niższa (źródła, dopływy) i lepiej natleniona (kamieniste szypoty, zwalone drzewa). Ważne jest też schronienie przed światłem. Szczególną uwagę warto więc zwrócić na szybkie wloty do dużych dołów, bystry nurt na skraju głębokich podmyć brzegowych czy krawędzie szypotów za zwalonymi drzewami. W rzekach o mocno zarośniętym nurcie doskonałe są głębokie kanały między falującymi warkoczami moczarki i rdestu. W takich miejscach trzeba bardzo uważać. Właśnie w sierpniu często zdarza się, że spod niepozornego pniaka czy warkocza zielska na głębokości 30 cm do naszego woblera startuje okaz o którym śniliśmy!

W siepniowej rzece skupiamy się na miejscach z szybkim nurtem. Zza takiego kamienia, mimo że nie jest głęboko, może wyskoczyć pstrąg o jakim długo marzyliśmy!

Jaką taktykę zastosować, aby zwiększyć swoje szanse? Wszyscy znamy ten dreszczyk emocji, jaki towarzyszy obławianiu miejscówki, w której wiemy, że mieszka rekordowy okaz. Sprężamy się wówczas maksymalnie i dajemy z siebie wszystko, aby nie popełnić najmniejszego błędu. Najlepiej wyobrazić sobie, że każde kolejne miejsce to kryjówka takiego okazu. Przekonacie się, że co prawda ten sam odcinek rzeki będziecie obławiać o wiele wolniej, ale wzrośnie też wasza skuteczność.

Taki cud natury to najlepsza nagroda za każdy wysiłek nad pstragową rzeką!

Na koniec kilka uwag o holu dużego, sierpniowego pstrąga. Jeśli ostatnie noce sierpnia są zimne, pstrągi nabierają masy i sił błyskawicznie. Utrudnieniem w holu są też oczywiście „okoliczności przyrody”. W takich warunkach nawet pięćdziesiątak zacięty na skraju zwałki czy pomiędzy łanami moczarki potrafi sprawić wędkarzowi sporo kłopotu. Oczywiście przydaje się wtedy mocna plecionka czy żyłka. Siłowy hol ma jednak sens tylko w wyjątkowych sytuacjach bo zawsze może skończyć się rozgięciem kotwic lub co gorsza pozostawieniem ryby z przynętą w pysku. Ja zdecydowanie częściej stosuję w takim przypadku hol „na luzie”. Po zacięciu ryby natychmiast odkręcam hamulec kołowrotka niemal do zera i kontroluję oddawanie linki dociskając szpulę palcem wskazującym. Pstrąg nie powinien czuć oporu, który wywoła u niego panikę. Jeśli pozwolimy mu wrócić na miejsce, z którego zaatakował, uspokoi się i pozwoli nam opanować sytuację. Hol natomiast polega na ostrożnym wyciąganiu ryby z kryjówki poprzez odchylanie wędziska do tyłu i kasowaniu luzu. Cały czas za hamulec służy palec wskazujący. Odpuszczamy natychmiast po wyczuciu objawów zdenerwowania ryby. Taki hol jest o wiele dłuższy ale pozwala za to wyjąć okaz z bardzo trudnego miejsca.


Ten okaz dał mi nieźle popalić! Bez mocnej plecionki, długiego kija i odrobiny doświadczenia szczęśliwe zakończenie holu byłoby niemożliwe.

Już niedługo ostatni dzień sezonu pstrągowego i ostatnia wyprawa. Zawsze wtedy żałuję, że ustawodawca i w tym przypadku wylał dziecko z kąpielą. Wrzesień byłby fantastycznym czasem na okazy! Chętnie oddałbym za to styczeń i luty a po zastanowieniu nawet marzec …  Efektem tego błędu jest pozostawienie naszych rzek na pastwę kłusoli.

Dla każdego świadomego miłośnika czarnych i czerwonych kropek oczywiste jest, że przyszłość gatunku w naszych wodach zależy w dużym stopniu od nas samych. Niezbędne jest ograniczanie ilości zabieranych ryb do minimum lub do zera. Pamiętajmy też, że najcenniejsze są samice. Jeśli już musimy to zabierajmy raczej samca.

Piotr Piskorski

Ten okaz dał mi nieźle popalić! Bez mocnej plecionki, długiego kija i odrobiny doświadczenia szczęśliwe zakończenie holu byłoby niemożliwe.
Aby prawidłowo zaprezentować przynętę sprytnemu, sierpniowemu pstrągowi, w wielu miejscach trzeba wejść do wody.
W takich "okolicznościach przyrody" nawet średni pstrąg jest wspaniałą nagrodą!
Sierpniowe kropkowańce są zwykle w świetnej kondycji. Trzeba przygotować się więc na walkę z trudnym przeciwnikiem!
Chłodny, zamglony, sierpniowy poranek zwykle wróży dobre połowy!
Bez długich butów w wielu miejscach po prostu nie mamy szans właściwie podać przynęty!
Ten okaz potokowca nie oparł się "postawionej" w podmyciu imitacji głowacza!
W siepniowej rzece skupiamy się na miejscach z szybkim nurtem. Zza takiego kamienia, mimo że nie jest głęboko, może wyskoczyć pstrąg o jakim długo marzyliśmy!
Taki cud natury to najlepsza nagroda za każdy wysiłek nad pstrągową rzeką!

Udostępnij

Sierpniowe pstrągi. Z ichtiologią na ty, Z notatnika praktyka czyli Tips & Tricks

Data utworzenia

pon., 04/09/2023 - 14:31

Data modyfikacji

pon., 04/09/2023 - 15:05