POLOWANIE NA OKAZ
Kto z nas nie marzy o złowieniu okazu? Ryby, której zdjęcie wywoła zazdrosne spojrzenia kolegów i momentalnie przeniesie nas do grona „mistrzów”. Po prostu mega-szczupaka! Jestem pewien, że nawet ci, którzy twierdzą, że łowią wyłącznie „relaksowo” i nie zależy im na spotkaniu z wielką rybą w myślach często pielęgnują tę chwilę i emocje związane z dramatyczną walką. Czy jest jednak jakiś sposób aby zwiększyć swoje szanse? Czy jest metoda, która pozwoli łowić okazy nieprzypadkowo? Moim zdaniem jeśli spełni się kilka warunków łowienie okazów jesteśmy w stanie pomóc nieco losowi.
Po pierwsze należy pamiętać, że nie da się złowić okazu tam, gdzie go nie ma! Brzmi trywialnie a nawet trochę głupio ale jest to podstawowy warunek sukcesu. Tak więc kluczowym wydaje się tu dobry -
Wybór łowiska
Nie od dziś wiadomo, że nie w każdej wodzie szczupaki dorastają do wielkich rozmiarów. Wiąże się to przede wszystkim z jej zasobnością w odpowiedniej wielkości pokarm. Wiadomo, że szczupak preferuje ofiary które stanowią co najmniej 10% masy ich ciała. Tak więc 10cio kilogramowy drapieżnik, aby co roku być gotowym do tarła i rosnąć musi mieć pod dostatkiem ofiar o masie ponad 1kg. Oczywiście są wyjątki – na przykład wody, w których potencjalne ofiary drapieżników tworzą wielkie ławice. Mogą to być śledzie w Bałtyku, sielawy w czystych jeziorach czy płocie w rzekach. Ryby tworzące te ławice nie są duże ale ich ilość i nieograniczona niemal dostępność powodują, że tropiące je drapieżniki rosną bardzo szybko i osiągają rekordowe rozmiary. Liczy się tu oczywiście bilans energetyczny polowania. Tak więc planując wyprawę po rekord życiowy warto w pierwszej kolejności upewnić się, że takie ryby były już w danym łowisku łowione. Oczywiście najlepszym źródłem informacji o zasobności łowiska w wielkie osobniki danego gatunku są miejscowi wędkarze i kłusownicy. Zwykle jednak przychodzi nam samemu poznawać wodę i odkrywać jej tajemnice. Jak się do takiej wyprawy przygotować? W dobie wszechobecnego internetu problem stał się dużo mniejszy niż kiedyś. Znajdziemy tu odpowiedzi na każde pytanie a więc i informacje na temat niemal każdej wody. Inna sprawa, czy warto wszystkie z nich traktować poważnie.
Zawsze warto obserwować miejscowych - oni wiedzą gdzie jest ryba. Na zdjęciu połowy śledzi w szwedzkich szkierach – zawsze koło śledzi kręcą się wielkie szczupaki. (fot autor)Kluczem do sukcesu jest jednak nie tylko znajomość łowiska pod względem morfologii dna i zasobności w ryby ale przede wszystkim szeroka wiedza na temat zwyczajów jego mieszkańców. Nie wystarczy wiedzieć, że w danym zbiorniku szczupaki tuczą się głównie na tłustej płoci. Aby łowić je nieprzypadkowo trzeba dokładnie poznać zwyczaje ofiar drapieżnika – przede wszystkim terminy i trasy ich wędrówek - zarówno pokarmowych jak i tarłowych. Wielkie drapieżniki nieprzypadkowo osiągnęły swoje rozmiary. Zarówno miejsca jak i okresy ich intensywnego żerowania wynikają z wieloletnich doświadczeń. Największe i najsilniejsze osobniki zajmują przy tym najlepsze miejsca „przy stole”. Z drugiej strony warto pamiętać, że duże drapieżniki nie są zbyt płochliwe. Jeśli trafimy na dobre miejsce i czas i potrafimy to wykorzystać, to możemy złowić kilka okazów z niewielkiego obszaru. Dzieje się tak zwykle w warunkach nadmiaru ofiar. U szczupaków zanika wówczas instynkt terytorialny. Pokarmu jest po prostu tyle, że przestają one zwracać uwagi na konkurencję mniejszych kuzynów. Może mieć wówczas miejsce sytuacja odwrotna. Prawdziwa „królowa” miejscówki pojawia się dopiero po złowieniu kilku mniejszych osobników. W każdej z opisanych sytuacji procentuje znajomość wody ale też cierpliwość i spokojne wyciąganie wniosków z obserwacji na bieżąco. Z pewnością jednak rzeczą, którą warto zdobyć i przeanalizować jeszcze przed łowieniem jest -
Mapa
Oczywiście najlepsza jest taka z zaznaczonymi głębokościami czyli plan batymetryczny. Już jednak z klasycznej czy satelitarnej mapy, którą możemy sobie wydrukować kopiując pliki ściągnięte np. z Google Maps, można wyciągnąć wiele cennych wniosków. Co analizujemy? Oczywiście drogi dojazdowe ale również ukształtowanie linii brzegowej, położenie trzcinowisk, wysp i dopływów. Często można trafnie wytypować dobre miejsce na nieznanej wodzie już dzień przed wyprawą. Oczywiście bardziej czytelne a więc i bardziej atrakcyjne są zwykle miejsca urozmaicone. W rzekach będą to zakręty z podmytym brzegiem, zwężenia nurtu, okolice starorzeczy czy dopływów. Na jeziorach natomiast odcinki linii brzegowej z licznymi zatokami, cyplami i półwyspami.
Nawet mistrzowie uważnie studiują mapy w celu zaplanowania taktyki obławiania miejsca. (fot autor)Zarówno w jeziorach jak i w dużych rzekach kluczowe będzie trafne wytypowanie miejsc o odpowiedniej dla danej pory roku głębokości. Wiadomo – wiosna to raczej płycizny – okolice niedawnych tarlisk drapieżników i ich potencjalnych ofiar. Pozostałe pory roku to zawsze miejsca obfite w pokarm. Drapieżniki nie zajmują swoich stanowisk z powodu malowniczych krajobrazów a jedynie zasobności w ofiary.
W poszukiwaniu okazów szczupaka wiosną trzeba skupić się na okolicach jego niedawnych tarlisk. (fot autor)Czy jednak jesteśmy w stanie wytypować lepsze miejsca jedynie patrząc na mapę jeziora? Okazuje się że tak. Popatrzmy na ukształtowanie linii brzegowej. Wyobraźmy sobie teraz ryby wędrujące w plosie jeziora. Zawsze trafiają one w końcu na brzeg i kontynuują wędrówkę równolegle do niego, zwykle na tej samej głębokości. W pewnych miejscach – na krańcach półwyspów i cypli, w okolicach wszelkich przewężeń, obserwujemy w wyniku tego znaczne zagęszczenie ofiar drapieżników. Załączona mapa pokazuje to bardzo wyraźnie.
Na mapie batymetrycznej jeziora wyraźnie widać gdzie powinny krzyżować się szlaki wędrówek ryb (najciekawsze miejsca zaznaczono strzałką). (fot autor)Jest to fakt dobrze znany zainteresowanym! Możecie być pewni, że każde takie miejsce zamieszkuje największy w okolicy drapieżnik.
Doświadczeni łowcy okazów skupiają się często na obławianiu wyłącznie tzw. "points" czyli miejsc koncentracji ryb. (fot autor)Co jeszcze możemy wywnioskować z mapy? Wiadomo, że ryby spokojnego żeru stanowiące pokarm drapieżników trzymają się w większości mocno zarośniętego dna. Niezbędnym czynnikiem do rozwoju roślinności natomiast jest światło. Stąd już prosta droga do wytypowania właściwego brzegu czy stoku podwodnej wyspy. Bogata roślinność podwodna będzie zawsze występowała od strony lepiej oświetlonej w ciągu dnia czyli południowej. Podobną zasadą powinniśmy kierować się przy wyborze wiosennego łowiska potarłowego. Tarło drapieżników kończy się najszybciej a więc i ich intensywne żerowanie rozpoczyna w zatokach o wystawie południowej. Pamiętajmy też, że duże szczupaki raczej nie lubią światła. Jeśli więc mamy do wyboru brzeg oświetlony lub w cieniu zawsze wybierzmy ten drugi.
Właściwy wybór strony górki podwodnej zaowocował braniem pięknego szczupaka! (fot autor)Innym czynnikiem wpływającym na aktywność „białej ryby”, a co za tym idzie i polujących na nią szczupaków, jest wiatr. Z praktyki wiemy, że zwykle najlepsze są brzegi nawietrzne. W takich miejscach przy dnie tworzą się prądy mieszające wodę, które zwabiają drobnicę. Kierunek wiatru możemy z łatwością określić już w trakcie łowienia. Często jednak jest on znany na dzień przed wyprawą. Wystarczy wówczas na mapę nanieść dane dotyczące oświetlenia i wiatru i plan działania mamy gotowy!
Oczywiście ideałem jest nawigacja GPS na łodzi bazująca na dobrej mapie. Oszczędzamy wtedy mnóstwo czasu na łowisku, łowimy precyzyjnie i bezpiecznie. Znacznie ważniejszym jednak urządzeniem na łodzi jest -
Echosonda
Skutecznie łowić okazy z łodzi bez użycia echosondy mogą jedynie wędkarze doskonale znający łowisko. Jednak nawet w ich przypadku urządzenie to może znacznie podnieść efektywność połowu. Głównym zadaniem echosondy wbrew powszechnym poglądom jest nie jest poszukiwanie ryb a informowanie wędkarza o głębokości i charakterze dna. Jeśli przyzwyczaisz się do używania echosondy i nauczysz czytać jej wskazania, łowienie bez niej wyda ci się później bezsensowne. Do prawidłowej prezentacji sztucznej przynęty precyzyjna znajomość ukształtowania dna jest po prostu niezbędna. Musimy wiedzieć dokładnie jaka głębokość jest w miejscu w które wpada przynęta a jaka pod łodzią. Każdy scenariusz „dna łowiska” wymaga innej przynęty i innej prezentacji. Innej przynęty należy użyć łowiąc z płytkiej wody na głęboką a innej odwrotnie. Analiza wskazań echosondy jest jeszcze bardziej niezbędna w przypadku połowu metodę trollingu.
Warto uważnie obserwować ekran echosondy żeby zobaczyć taki zapis! (fot autor)Analizując wskazania echosondy szczególną uwagę należy również zwrócić na rodzaj dna i porastającą je roślinność. Warto też obserwować sygnały wskazujące na obecność ryb. Okazy zaobserwujemy rzadko. Zwykle są to samotniki i ciężko je wypatrzeć na ekranie echosondy. Wyjątkiem mogą być wspomniane okolice dużych ławic ich potencjalnych ofiar. Niestety praktyka wskazuje, że w takich sytuacjach złowienie namierzonych okazów jest bardzo trudne. Prawdopodobnie wiąże się to z obfitością i łatwością w pozyskaniu pokarmu. Drapieżniki nie mają „motywacji” aby ryzykować atak na podejrzaną imitację mając dookoła obfitość prawdziwego - pokarmu. Zawsze jednak warto zwrócić uwagę na jakiej głębokości znajdują się ryby. Bardzo rzadko drobnica trzyma się blisko dna. Dużo częściej zajmuje miejsce w połowie toni wodnej lub bliżej powierzchni. Miejsce jakie wybiera drobnica w kolumnie wody wiąże się oczywiście z obecnością jej pokarmu zooplanktonu i może zmieniać się nawet w ciągu doby. Drapieżniki przebywają zawsze nieco poniżej ławicy ryb na które polują. Czasami mamy sytuację, że na drobnicę (np. ukleje) polują okonie a na okonie- szczupaki. Wszystko to można odczytać z ekranu echosondy. Bez tych informacji polowanie na drapieżniki przypomina raczej strzelanie do muchy ze sztucera w ciemnym pokoju.
Bez plotera GPS i echosondy na dużych jeziorach ciężko mówić o planowym łowieniu okazów. (fot autor)Zmienność w dobowej aktywności drapieżników zależy również od intensywności oświetlenia. Generalnie moja praktyka wędkarska wskazuje, że polowanie na okazy warto rozpoczynać bardzo wczesnym rankiem jedynie latem. Moim zdaniem świt jako pora na rekordowe ryby jest zdecydowanie przereklamowany. Dużo lepsza jest druga połowa dnia a szczególnie wieczór – nawet już po ciemku. Niestety rzadko można pozwolić sobie na pozostanie na łowisku do tak późnej pory. Jeśli jednak do domu jest nie tak daleko lub na łodzi mamy nawigację GPS warto spróbować. Większość dużych szczupaków, które widziałem została złowiona po południu i wieczorem. Cóż – pewnie z wiekiem tak jak i ja, również sędziwe mamuśki lubią sobie dłużej pospać!
Jeśli tylko możemy – warto zostać na łowisku jak najdłużej. (fot autor)Skoro już wytypowaliśmy dobre miejsce, w którym powinien czatować wielki drapieżnik, warto przygotować się do potyczki. Oczywiście szczupaki nie należą do ryb bardzo walecznych. Tak zwane „sportowe podejście” do wędkarstwa w połowie okazów jest jednak moim zdaniem niedopuszczalne. Kończy się ono bardzo często opowieściami o rybach, które „były nie do wyjęcia”. Taki „sportowiec” zostawia w rezultacie wielką, zasługującą na ochronę i szacunek rybę, z pamiątką w postaci przynęty w gardle. Niestety często na powolną i nieuchronną śmierć. Dlatego też niezmiernie ważnym elementem w planowym polowaniu na okazy jest mądre i uważne -
Przygotowanie zestawu.
Niezależnie od tego, na jakie przynęty postanowimy łowić, wszystkie elementy zestawu muszą współgrać ze sobą. Osobiście łowię szczupaki wyłącznie na średnie i duże przynęty – woblery, jerkbaity i gumy o długości od 10 do 25cm i masie 35 – 120g. Zwykle mam na łodzi dwa zestawy castingowe, którymi bezpiecznie i wygodnie mogę łowić cały dzień bez zmęczenia i bez obawy o spotkanie z dowolnej wielkości szczupakiem.
Sprawdzone zestawy do połowu okazów. (fot autor)Każdy z tych zestawów składa się z wędziska castingowego o długości 2,3 – 2,45m, multiplikatora o mocnym hamulcu, plecionki 0,18 i 0,23mm oraz porządnego przyponu o wytrzymałości dobranej do linki. Dbałość o każdy szczegół takiego zestawu wynika ze zdrowego rozsądku. Nie ma sensu zastosowanie plecionki o wytrzymałości 12kg jeśli kółka łącznikowe w przynęcie albo agrafka kończąca przypon mają wytrzymałość 8kg. Najsłabszym elementem całego zestawu powinien być zawsze węzeł którym wiążemy przypon do linki. Pamiętajmy przy tym, że nawet najmocniejszy węzeł ma wytrzymałość około 90% wytrzymałości nominalnej linki. Warto zastosować zasadę ograniczonego zaufania i sprawdzić wytrzymałość każdego elementu przed łowieniem. Szczególną uwagę radzę zwrócić na przypony, których deklarowana przez producenta wytrzymałość jest często przesadzona.
Jeśli zestaw jest dobrze przygotowany nie powinniśmy obawiać się walki z największym nawet szczupakiem. (fot J. Dutkiewicz)Kiedy już sprawdzimy wszystko i ustawimy hamulce w kołowrotkach możemy ruszać na polowanie! A przynęty – zapytacie! No tak – przynęty są ważne ale po pierwsze o wiele ważniejsze jest ich właściwe dopasowanie do miejscówki i prawidłowa prezentacja niż typ i nazwa producenta. Po drugie wiem, że każdy z was i tak ma swoje ulubione wabiki, w które wierzy i na które łowi najczęściej. Ich „magiczna moc” rośnie z każdą kolejną złowioną rybą. Do jednego będę się starał was jednak namówić – jeśli chcecie łowić duże szczupaki spróbujcie łowić na duże przynęty!
Dobrze dobrana przynęta działa tak, że nawet najedzony drapieżnik nie może się jej oprzeć! Ten szczupak miał w przełyku ponad kilowego leszcza. (fot autor)Jest u nas powiedzenie – „małą rybkę wszystko zeżre”! Tej zasadzie hołdują wędkarze, którzy łowiąc na małe przynęty sami właściwie nie wiedzą na jaki gatunek się nastawiają. Jeśli jednak mówimy o świadomym polowaniu na duże szczupaki to jest to bardzo złe założenie. Owszem – zdarza się że wielki esox weźmie na 5cm wobler albo gumę. Są to jednak moim zdaniem przypadki specjalne i odosobnione. W praktyce niezłą receptą jeśli chodzi o wielkość przynęty jest właśnie rozmiar między 10 a 20cm. Są oczywiście i większe wabiki ale ich używanie wiąże się z koniecznością zastosowania super mocnego a więc ciężkiego zestawu i sporym wysiłkiem związanym z prawidłową prezentacją. Dodatkowo zacięcie biorącego na taką przynętę szczupaka jest bardzo trudne.
Takie mega – przynęty w praktyce nadają się wyłącznie wyłącznie do trollingu! (fot autor)Dużo lepiej więc zastosować średni kaliber i –
Skupić się na poprawnej prezentacji
Definicja jest prosta. Dobra przynęta to ta, którą atakuje drapieżnik. Pierwsze branie nie jest jeszcze oczywiście dowodem, że trafiliśmy w dziesiątkę. Dopiero kolejne potwierdzają słuszność decyzji odnośnie zarówno przynęty jak i jej prezentacji.
Dobrze dobrana przyneta i poprawna prezentacja i wynik – dwa piękne szczupaki złowione w tym samym momencie! (fot autor)Skuteczna w danym momencie przynęta na wielkiego szczupaka ma odpowiednią wielkość i porusza się w odpowiedniej warstwie wody. Dlatego też chciałbym przekonać wszystkich do zastosowania moich ulubieńców - woblerów i jerkbaitów. Moim zdaniem to właśnie one są najbardziej uniwersalne i bardzo często skutecznością przebijają inne przynęty spinningowe.
Dlaczego? Kluczem jest tu możliwość precyzyjnego kontrolowania głębokości na której prowadzimy czyli prezentujemy przynętę. Znając głębokości wody i charakterystykę nurkowania swoich przynęt, z łatwością dobierzemy odpowiedni model do danego łowiska. W ten sposób nasza przynęta będzie cały czas w „polu rażenia“ drapieżnika zwiększając tym samym efektywność połowu.
W płytkich miejscach warto spróbować jerków. (fot autor)W powszechnej opinii szczupak trzyma się zawsze w pobliżu dna. W rezultacie większość wędkarzy prowadzi przynęty zbyt głęboko, poważnie ograniczając ich skuteczność. Tymczasem, z uwagi na specyficzną budowę głowy, szczupaki mogą obserwować wyłącznie toń wodną ponad sobą. Dlatego też prowadzenie przynęt zbyt blisko dna nie ma sensu. W wodzie o głębokości 1 metr najlepiej jest starać się trzymać przynętę dosłownie na powierzchni tak, aby cały czas była widoczna dla wędkarza. Pozwala to również skutecznie omijać wszelkie zaczepy. Na głębokości 2-3 m w zupełności wystarczy prowadzić ją 1 – 1,5m od powierzchni. Jeśli głębokość przekracza 5 m efektywną taktyką może okazać się prezentacja przynęt w pół wody!
Z nieco inną sytuacją mamy do czynienia w rzekach. Tutaj duża część pokarmu związana jest bezpośrednio ze strefą przydenną. Biała ryba trzyma się w pobliżu - czyli blisko dna. Widać to wyraźnie na ekranie echosondy – ławice ofiar drapieżników niezależnie od głębokości występują przy dnie. Szczupaki oczywiście nie mają powodów aby odpływać za daleko od stołówki. Dlatego też przynętę należy prezentować zwykle 0,5 – 1m nad dnem. Szczególnym okresem na dużych rzekach jest późna jesień i zima. Zdecydowana większość ryb gromadzi się wówczas w najgłębszych jamach. Obok siebie przebywają wtedy niemal wszystkie gatunki. Znalezienie takiej jamy to połowa sukcesu. W pozostałych porach roku również warto zwrócić uwagę na miejsca głębsze, szczególnie okolice zwalonych w nurt drzew. Nie od dziś wiadomo, że „szczupak lubi drewno”!
Szczupak lubi drewno! (fot J. Dutkiewicz)Od każdej reguły istnieją rzecz jasna wyjątki. Ważnym składnikiem pokarmu szczupaków w rzekach są ukleje – ryby związane ze strefą powierzchniowa. Żerujące na ławicach tych „słodkowodnych śledzi” drapieżniki pływają za swoimi ofiarami i atakują je często widowiskowo na powierzchni pospołu z boleniami. Ma to miejsce szczególnie w okresie tarła uklei. Wtedy też nawiasem mówiąc na niewielką imitację tej srebrnej rybki złowić można pod powierzchnią praktycznie każdego drapieżnika – nawet dwumetrowego suma!
Generalna zasada dotycząca prezentacji sztucznych przynęt na szczupaki brzmi jednak – lepiej za płytko niż za głęboko! Oczywiście należy również brać poprawkę na przejrzystość wody w łowisku. Szczupak to drapieżnik wykorzystujący podczas polowania przede wszystkim wzrok. Tak więc im bardziej przejrzysta woda tym z większej odległości zarejestruje on i zaatakuje przynętę. Jeśli natomiast w łowisku woda jest mętna, do sprowokowania go do ataku trzeba czasami pokazać mu przynętę nie dalej niż jeden metr nad głową.
W słoneczny dzień w przejrzystej wodzie jeziora zwykle najskuteczniejszy okazuje się głęboki trolling.(fot autor)No właśnie. Tu znowu wracamy do konieczności jak najlepszej znajomości łowiska. Nieoceniona w przypadku poznawania wody jest pomoc kolegi, który spędził na niej wiele dni. Osobiście jadąc w nowe miejsce zawsze staram się nawiązać kontakt z miejscowym przewodnikiem. Wypływając na ryby z takim doświadczonym wędkarzem, który żyje z tego, że jego klienci łowią duże ryby, możemy skupić się na nie mniej ważnym aspekcie polowania na okaz jak –
Dobranie przynęty do łowiska
Co to właściwie znaczy? Każda przynęta sztuczna ma swoją unikalną, „zaprogramowaną” przez producenta charakterystykę pracy. Po pierwsze więc musimy wiedzieć czy jest to wersja pływająca, tonąca, płytko czy głęboko nurkująca. Ponadto warto zawsze sprawdzić do jakiego typu przynęt producent zalicza nasz wabik. Może to być przynęta powierzchniowa, wertykalna, crankbait, twitchbait czy jerkbait. Takie informacje oraz sugestie dotyczące sugerowanej techniki połowu bez trudu znajdziemy na stronie internetowej dobrego producenta. Dobrze dobraną do łowiska przynętę bez wysiłku prezentujemy na zadanej, wybranej przez siebie głębokości. Pozwala to świadomie i skutecznie łowić i wyciągać wnioski. To z kolei jest podstawą poprawiania swoich umiejętności.
Imitacja szczupaka jest skuteczna od wiosny do zimy. (fot autor)O sztuce dobierania przynęty do konkretnego łowiska można pisać niemal bez końca. Jako ilustrację tego zagadnienia postanowiłem więc opowiedzieć o kilku przypadkach z wędkarskiej praktyki gdzie dobre decyzje zaowocowały złowieniem okazu szczupaka.
Kwiecień, Szwecja, szkiery Bałtyk.
W trzcinach widać oznaki żerowania ładnego szczupaka. Próbujemy tam łowić pływającymi woblerami ale jesteśmy bez szans. Trzciny są zbyt gęste – oddalone jedna od drugiej o 4 - 5cm. Nie sposób poprowadzić między nimi przynętę. Ryba jednak pokazuje się kolejny raz. Kolejny raz podpływamy i decyduję się spróbować powierzchniowego stickbaita o nazwie Maas Marauder. Za pierwszym rzutem zaczepiam trzcinę. Sporo hałasu. Pewnie ryba już spłoszona – myślę. Drugi rzut w trzciny – 4 metry od łódki. Trzy, może cztery skręty między suchymi łodygami i łomot! Siedzi i to niemały! Branie było tak błyskawiczne, że ludzkie oko nie było w stanie go zarejestrować! Szczupak jest większy niż myślałem – ma ponad metr! Z paszczy wystaje tylko przypon!
Trzcinowy bandyta dosłownie połknął przynetę – widać, że mu się "spodobała"! (fot autor)Maj, Szwecja, szkiery Bałtyk.
Tropimy ostatnie śledzie, które po tarle wychodzą w morze. Za nimi oczywiście podążają wielkie szczupaki. Ławice trzymają się raczej daleko od brzegów i zwykle w pół wody. Trzeba prowadzić przynętę nieco ponad nimi i jak najwolniej. Stoimy łódką 50 m od skalistego brzegu porośniętego trzciną i rzucamy w jego stronę. Przy trzcinach około 2 metry głębokości a potem dno łagodnie i równomiernie opada do 8 m pod łodzią. Doskonałym wyborem okazuje się Warrior Crank 15 w wersji tonącej. Łowiąc wolno z długimi, spokojnymi podciągnięciami jestem w stanie bez trudu utrzymać przynętę dokładnie w pół wody już od pierwszych obrotów korbką kołowrotka do ostatnich metrów przed łodzią. Brania mają miejsce zwykle daleko od brzegu, na około 4 metrach głębokości. Nie ma ich zbyt wiele ale wszystkie szczupaki to solidne metrówki!
Amator tłustych śledzi nie pogardził głęboko prowadzonym twitchbaitem! (fot autor)
Czerwiec, Szwecja, jezioro.
Jest czerwiec ale temperatury wyjątkowo niskie. Ryby żerują słabo i kapryśnie. Na ekranie echosondy widać szczupaki dosłownie "przyklejone do dna". Sprawdza się bardzo wolna, leniwa prezentacja przynęty. Obławiamy stoki wzdłuż trzcin z 3 na 10m. Zakładam Fatso 14S. Po rzucie czekam aż przynęta opadnie na dno i prowadzę ją bardzo wolno z przerwami. Branie jest delikatne ale pewne. Już po chwili metrówka z małym plusikiem zacięta w "nożyczkach" pozuje grzecznie do zdjęcia.
Lipiec, Kanada, jezioro.
Płyniemy łodzią wzdłuż skalistego brzegu jeziora. Między skałami pojedyncze trzciny ale zaraz potem bardzo ostry spad. Do brzegu zaledwie 20 metrów a pod łodzią prawie dziesięć! Woda jest bardzo przejrzysta więc, że nie muszę łowić tuż nad dnem. Decyduję się na głęboko nurkujący wobler Perch 14SDR. Zaraz po rzucie rozpoczynam zwijanie linki a przynęta nurkuje niemal pionowo utrzymując się w stałej odległości od dna – około 2 metry. W momencie, kiedy linka niemal pionowo wychodzi z wody branie! Piękna walka i odpasiony „dwucyfrowiec” ląduje w łodzi!
Kolorowy szczupak z kanadyjskiego jeziora zaatakował głęboko nurkującego woblera na ostrym, skalistym stoku. (fot autor)Sierpień, Rumunia, delta Dunaju.
Łowimy w bardzo płytkich i mocno zarośniętych rozlewiskach. Wodna roślinność sięga do samej powierzchni w wielu miejscach tworząc kobierzec zupełnie uniemożliwiający łowienie na jakąkolwiek przynętę sztuczną. Nawet pływające Slidery siłą rozpędu lekko nurkują zaraz po rzucie i często łapią łodygi roślin. Do wykonania zadania wybieram powierzchniowego crankbaita Fatso 10 Crank. Po rzucie, wskutek dużej wyporności nie nurkuje on w ogóle, a prowadzony ze szczytówką uniesioną wysoko płynie po samej powierzchni tworząc widoczną z daleka falę. Okazuje się to strzałem w dziesiątkę! Brania są agresywne i niezmiernie widowiskowe. Kolejny tłusty i zdrowy drapieżnik potwierdza, że warto dobrze zastanowić się nad wyborem przynęty
Tego sierpniowego dnia w gęstym zielsku nie było skuteczniejszej przynęty niż Fatso Crank! (fot autor)Wrzesień, Szwecja, jezioro.
Wracając wieczorem z wędkowania postanawiamy zajrzeć jeszcze na chwilę do niewielkiej zatoki niedaleko naszego domku. Na środku tej zatoki są dwie górki podwodne, których stoki opadają dość ostro z 2m na szczycie do 4m z jednej i 7m z drugiej strony. Próbowaliśmy tu w dzień ale nic się nie wydarzyło. Stwierdziliśmy jednak, że ostro opadające stoki górek porośnięte są wysoką roślinnością podwodną. Wygląda to na niezłe miejsce dla okazowych szczupaków. Obławiamy dokładnie pierwszą górkę – bez brania. Przenosimy się na drugą. Jest już prawie ciemno więc wybieramy na te perę minut, które zostały do zmierzchu stronę o ostrzejszym spadzie i oświetloną przez wschodzący księżyc. Na agrafkę przyponu zapinam Sweepera 17 w kolorze Hot Perch. Wiadomo, że przy słabym oświetleniu kolory na podkładzie żółtym fluo są dużo bardziej kontrastowe w toni wodnej a co za tym idzie lepiej widoczne dla drapieżnika. Nie da się prowadzić przynęty zbyt głęboko z uwagi na wysoką roślinność. Trzymam więc szczytówkę uniesioną wysoko a Sweeper pracuje około pół metra pod powierzchnią. Liczę na to, że z głębiny przypłynął na szczyt górki jakiś głodny drapieżnik w poszukiwaniu zagapionej na księżyc ofiary. Po kilku rzutach czuję delikatne przytrzymanie. Zacinam odruchowo i od razu widzę wielki wir na powierzchni. Chwila ostrej walki i ryba w łódce. Jest większa niż myślałem – dobrze ponad 10kg i zaczepiona dosłownie za koniec pyska i do tego z zewnątrz!
Przed zmierzchem oprócz poprawnej prezentacji liczy się też kolor. Tym razem żółty fluo okoń zrobił dobrą robotę. (fot autor)Październik, Holandia, jezioro.
Wielogodzinne obławianie rozległych łąk podwodnych o głębokości 2 – 3m przynosi jedynie kilka brań małych drapieżników. Mój przyjaciel i jeden z najlepszych łowców szczupaka na świecie – Bertus Rozemeijer, decyduje się na zmianę miejsca. Spróbujemy łowić z dryfu wzdłuż bardzo specyficznego brzegu. Piaszczysta, metrowa płycizna, którą widać z daleka, urywa się tu nagle ostrym stokiem opadającym na 5 metrów. Cały stok porośnięty jest roślinnością podwodną, którą dobrze widać na ekranie echosondy. Przemieszczamy się wolno wzdłuż stoku dosłownie 3m od płycizny mając pod łodzią około 5m głębokości. Wiadomo, że trzymają się tu ładne okonie a za nimi często przypływają wielkie szczupaki. Decydujemy się na tonące Slidery 12cm w kolorach imitujących okonia. Tego jerkbaita można bez wysiłku prowadzić leniwym zygzakiem na głębokości 2m. W tym wypadku jest to świetny wybór gdyż przynęta porusza się dwóch metrów nad roślinnością podwodną. Potwierdzają to niemal zaraz szczupaki. Pierwszy, naprawdę ogromny, nie zdąża capnąć bertusowego Slidera i zawraca tuż przy burcie. Drugi bierze Bertusowi kilka minut później. Piękna wypasiona 110tka! Chwilę potem i ja mam branie. Zdrowa, piękna i silna samica broni się do ostatniej sekundy. Po dramatycznej walce mam ją w łódce 116cm!
Niezła sztuka na Slidera 12! (fot B. Rozemeijer)Listopad, Polska, rzeka.
Łowimy trollingiem wypatrując zgrupowań ryb koło których spodziewamy się dużych szczupaków. Co jakiś czas na ekranie echosondy widać niewielkie ławice sporych ryb na głębokości 4 – 5m. Na agrafce przyponu zapinam wobler Pike 16F. Nurkuje on na 4- 5 metrów i w tej sytuacji wydaje się idealny. Po 3 godzinach trollowania jest branie! Biorę do ręki wędkę i od razu wiem, że to bardzo specjalna ryba! Walka trwa wyjątkowo długo mimo solidnego zestawu. Ryba bez problemu kilka razy wysnuwa po 20m plecionki 0,23mm! W końcu jest koło burty i wszystko jasne – to kolos! Biorę ją pod skrzela jak wszystkie wielkie szczupaki ale podniesienie do łodzi nie jest już takie proste. Pomiar wskazuje 130cm i 17,5 kg! Moja nowa życiówka i kolejna sprawdzona w praktyce teoria!
To był najlepiej dobrany wobler w moim życiu! (fot autor)Grudzień, Polska, rzeka.
Woda ma temperaturę 1°C. Jasne jest, że drapieżniki nie są zbyt skore do pogoni za szybko uciekającą ofiarą. Wskazania echosondy mówią nam, że większość ryb zgrupowała się w największych dołach na rzece. Właśnie tam, niedaleko od dna, na głębokości 10 – 12m należy zaprezentować przynętę, która będzie pracowała nawet przy bardzo wolnej prezentacji. Z uwagi na duży obszar łowiska decydujemy się na technikę trollingu. Mój wybór pada na wobler Skinner 20. Oczywiście aby sprowadzić go na odpowiednią głębokość konieczne jest dociążenie. Około 100cm przez przynętą dołączam ciężarek o masie 120g. Płyniemy bardzo wolno a żeby przynętą poruszała się 1 – 1,5m nad dnem co jakiś czas wrzucam „luz” na silniku i odczekuję aż ciężarek uderzy w dno. Wtedy ruszamy ponownie. Branie nie jest silne i przypomina raczej zawiesisty zaczep. Szczupak właściwie nie walczy wcale. Dopiero przy burcie stwierdzamy, że to okaz ponad metrowy! Daje się przyciągnąć do łodzi jak kłoda drzewa. Potem grzecznie pozuje do zdjęcia a wypuszczony spokojnie odpływa w głębię.
Jeśli woda ma temperaturę około 1*C warto zastosować szeroko pracującą przynętę. (fot autor)Mam nadzieję, że chociaż jedna z powyższych rad przyda wam się w waszych polowaniach na okazy szczupaka. Będę wdzięczny jeśli podzielicie się ze mną swoimi spostrzeżeniami. Do zobaczenia nad wodą!
Wypuszczajcie okazy – to tak samo przyjemne jak samo polowanie na nie! (fot autor)10 przykazań łowcy okazów
- Zrób wywiad na temat łowiska – czy mieszkają w nim okazy?
- Przeanalizuj mapę – zaplanuj kolejność obławiania łowiska.
- Sprawdź dokładnie sprzęt przed połowem.
- Nie obawiaj się łowić na duże przynęty.
- Zwracaj uwagę na wskazania echosondy podczas połowu.
- Zostań na łowisku najdłużej jak możesz.
- Cierpliwie i konsekwentnie realizuj swój plan – okazy nie biorą codziennie!
- Wyobrażaj sobie, że za przynętą płynie okaz – to dobry sposób na poprawę prezentacji.
- Po zacięciu wielkiej ryby nie trać zimnej krwi ale też nie baw się rybą – im dłużej ją holujesz tym mniejsze ma szanse na przeżycie.
- Wypuszczaj złowione okazy – w ten sposób działasz nie tylko na swoją korzyść ale również na korzyść ekosystemu i przyszłych pokoleń.
Piotr Piskorski
Rybolov Elite 2015